Yuga:
Taa, wreszcie ktoś normalny. Chociaż... ktoś, kto nosi tyle kolczyków, chyba nie może być do końca normalny. Napewno lepszy niż ryba, paprotka, pomarańcza i facetokobieta. Podeszłam do niego, gdy przyzwał mnie ruchem ręki. Miał pomarańczowe włosy. nie miał ust na rękach, maski, nie byl niebieski ani czarno-biały. I był chłopakiem na pierwszy rzut oka. Wyglądał najnormalniej z tej gromady. Dlatego sie tak nie bałam. Ale ciągle w duchu modliłam się do szatana i do boga jednocześnie. ruchem ręki wskazał mi drzwi. Weszłam do pokoju.
Nie wiem, czy to miał być gabinet. Oprócz biurka z papierami nie za bardzo go przypominał. No bo co w gabinecie robi, przepraszam bardzo, SZAFA?! I siatka z brudnymi skarpetkami? co to, PRALNIA?! Zaczęłam wątpić czy pomarańczowowłosy jest normalny. Chłopak dyskretnie wsuną worek ze skarpetami za szafę, usiadł za biurkiem (oczywiście ja musiałam stać) i zaczą.
-A więc zapewne zastanawiasz się, co tu robisz. Otóż mam dla ciebie propozycję. - zamieniłam się w słuch.
-CZy chcesz wstapić do Akatsuki? - wypalił, jakgdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Że niby..ja? - jęknęlam.
-A widzisz tutaj kogoś innego? Sądzisz że proponuje sobie? - powiedział poirytowanym głosem. -Chcesz czy nie? - Zniecierpliwił się.
-Tak po prostu? Nie będzie wykładu na temat z czym to się wiąrze? i dlaczego jesteś mną zainteresowany?
Chłopak wyglądał na trochę wkurzonego. - Nie, do diabła, nie będe ci prawił kazania, bo po co? I tak nikt nigdy nie słucha... Chcę cię ze względu na twoje zdolności! Chcesz czy nie?- Wyglądało na to, że muszę odpowiedzieć natychmiast, bo lider straci cierpliwość.
Deidara:
Stałem przy drzwiach. Lider mi kazał się nią zająć, w zależności od tego, jaka będzie jej odpowiedź. Jak powie nie - dobić ją. Nie możemy ryzykować że przekaże innym shinobi jakieś informacje na nasz temat. Jak powie tak - po prostu będe musiał pokazać jej pokój. Piłem wodę ze szklanki, którą przyniosłem sobie gdy mała weszła do lidera, i czekałem.
wyszła z płaszczem pod pachą i kapeluszem na głowie, tym który zawsze nosimy.
-To znaczy, zę się zgodziłaś - mruknąłem, gdy spojrzała na mnie. -Świetnie.. kolejna ofiara losu...- nim się obejżałem, dostałem mocno w twarz. Myślałem, że jej za to przywalę, ale się opanowałem.
-ofiara losu..?! A ty facet czy kobita jesteś w ogóle, bo nie widze?! - wyplułem całą wodę której się napiłem ustami i nosem. Teraz naprawdę miałem ochotę ją zabić.
-Jak można mnie,un, wziąść za kobietę un?! - zawołałem. Pain wystawił głowę ze swojego gabinetu.
-To nie takie trudne, Deidara. - powiedział spokojnie. Myślałem, że na niego skoczę i urwę mu łeb. Tyle że nie powinienem próbować zabijać Paina, bo mogło się to źle skończyć.
---
-a tak w ogóle to jak się nazywasz? - zapytałem obojętnie przed drzwiami do jej pokoju.
-Yuga jestem. A ty Deidara? - zapytała.
-Taa...- odparłem. W sumie to jakby się jej przyjżeć to nie wyglądała na taką ofiarę losu - poza różowymi włosami oczywiście. Jakby się tak zastanowić to nawet ładna.. nie no, o czym ja myślę, un.
-No więc... Co ja mam tu w sumie robić? - zapytała znowu. Zarknąłem na nią obojętnym spojrzeniem.
-Czekać na to aż lider ci przydzieli jakieś zadanie, un. A teraz, jeżeli umiesz sama otworzyć drzwi, to sobie pójdę. - odwróciłem się i odszedłem