AKATSUKI
  Początek misji
 

-Nie kapuje tej mapy.- powiedział w końcu Kisame po ogladnięciu jej ze wszystkich stron.

-jesteś jeszcze pijany, rybo-alkocholiku. Dawaj, ja na pewno będe rozumiał.- Odparł Hidan, wyrywając Kisame mapę.

-Taak..taa… Do dupy ta mapa! – Wcisną mi mapę do rąk. – Kapujesz coś z tego?!- Obejrzałem mapę. Tobi staną przy mnie i również obejrzał.

-Tu jest pokazane że mamy iść o tam.- Powiedział spokojnie wskazując na północ. Wszyscy wybauszyliśmy na niego oczy. – Co się stało? Tobi coś zrobił źle?- jękną.

-Dajcie tą srajtaśmę!- Hidan wyrwał mi mapę i ze złością obracał ją na wszystkie strony. – Jak on to może kapować skoro ja tego nie kapuję?!- rykną w końcu. Tym razem Yuga wyrwała mapę Hidanowi i spokojnie na nią popatrzyła. – Tobi ma rację.- powiedziała. Wszyscy byliśmy potwornie zdziwieni, a Tobi wręcz skakał z radości, un. –Tobi is good boy, tobi is SMART boy! – piszczał, tańcząc wokól naszej czwórki. Chwyciłem go za płaszcz i biedaczek wywrócił się maską na ziemię.

-Ałaaa… To boli, senpiiii….- jękną, wstając i otrzepując się z kurzu.

Byliśmy przed wejściem do akatsuki. Cała piątka, bo Pein zagrozilnam że jak sie nie zjawimy to wsadzi nas do pokoju Zetsu dopóki reszta nie wróci. Szliśmy, bo nasza ”gromada” nie zmieściła by się na mojego ptaka, a nie ma co marnować gliny na dwa. No i jeszcze Tobi się boi latać, un. Yuga nażekała, że nic nie zrobiła a musi z nami iść, a Hidan usiłował się do niej dobrać, w czym przeszkadzał mu fakt, że idziemy, nie stoimy, i jeszcze to że Tobi zwariował do końca i zaczą się do niego przytulać, ryzykując przy tym życie. Kisame liczył głupoty popełnione w swym życiu i porównywał je z tymi, które robił będąc pijany. Jak narazie byłem chyba jedynym który się normalnie zachowywał, poza tym że ciągle odwracałem z niepokojem głowę w stronę Yugi i Hidana, un. O co ja się un w sumię un martwię un? I czemu tyle un, un?! Chyba jestem przepracowany.

Przyjżałem się jej przez chwilę. To jakieś dziwne jest… Podobne imie… podobne oczy… podobne włosy… tylko charakterek trochę ostrzejszy…. Ona jest zupełnie jak jej odbicie w lustrze, tylko że kilka lat starsza… Zaraz, un! Miałem un przestać o tym myśleć un. Argh =.=… Nagle nad głową przeleciał mi… Hidan. Wleciał na pobliskie drzewo, walną w gałąź, spluną krwią i runą na ziemię. Yuga miała złożone ręce.

-To że jesteś nieśmiertelny…-wrzasnęła – nie znaczy że możesz sobie pozwalać! Odwróciła się napięcie i zrównała się z Tobim, który odkleił się od hidana kilka minut przed jego lotem do gwiazd i maszerował trochę przed nami. Hidan otarł krew i podbiegł do nas, klnąc i otrzepując sięz kurzu.

-Głupia suka….- mrukną, równając krok ze mną i Kisame.

-No wiesz…. W sumie nie powinieneś jej zaczepiać, un. – odparłem.

-A co się z ciebie taki ksiądz rydzyk nagle zrobił, co?- sykną Hidan ze złością.

-Zgadzam się z Deidarą. – wtrącił kisame, przerywając liczenie głupot. – Robisz głupoty jak cholera. Może se daruj?

-Darować se? Co ty? Ta jest fajna! Jakoś do niej w końcu dotrę…- odparł Hidan. Wtedy usłyszeliśmy krzyk. Wszyscy spojrzeliśmy przed siebie na Yugę i Tobiego, ale zdążliśmy tylko zobaczyć jak dziewczyna odskakuje trzymając Tobiego oburącz, a na miejsce w którym przed chwilą stali posypała się fala kunai, un. Hidan podbiegł do tego miejsca wypatrując wroga, Kisame pobiegł do miejsca gdzie wylądowali Yuga z tobim, a ja stałem i aparatem na oku próbowałem zobaczyć co było przyczyną tej nagłej fali kunai. Zobaczyłem kilka stalowych linek. Jednak nie zdążyłem ostrzec Hidana i po krótkiej chwili wyglądł jak poduszka do nakówania igieł, tyle że był cały w shirukenach.

-Nie no, fak! To boli! – wrzasną, wyciągając z siebie shurikeny. Niechcący rzucił jeden na inną linkę i tym razem wyglądał jak zmutowany jeż.

-To była pułapka, un… - mruknąłem, podchodząc do miejsca gdzie stał jeżyk..eee Hidan wrzeszczący wściekle i wyglądającego jakby zaraz miał zabić wszystkich i wsystko dookoła.

-PRZESTAŃ SKAKAĆ!- wrzasną na niego Kisame. – Jeszcze uruchomisz kolejną pułapkę!- Był to wystarczająco mocny argument, mimo że Hidan wyglądał na niezadowolonego. Tobi jęczał –Ale-ale-ale-ale…- podczas gdy Yuga gapiła się na jeżowatego Hidana i wyglądała na lekko załamaną.W sumie się nie dziwię, miała tu dostateczny dowód na to, że gość jest nieśmiertelny i nigdy się od niego nie uwolni.

-Jest jeszcze kilka płapek tu… tu i tam – powiedziałem wskazując linki palcem. Kisame jak na rozkaz podbiegł i zaczą unieszkodliwiać pułapki. Gdy było już bezpiecznie, mieliśmy się zacząć zastanawiać czemu pułapka tu w ogóle była, ale Hidan przypomniał nam o sobie wrzeszcząc żebyśmy ”wyjęli z niego to ch******* co mu sięwbiło w ciało bo z bólu nie może myśleć”. Po wyjęciu z niego wszystkich kunai poszliśmy dalej, dyskutując o tym co to było.

-Wiecie co myślę?- wtrąciła się Yuga. – to było ANBU.

-Nie sądze.- odparł Kisame. – Tą scieżką mogli iść równie dobrze normalni cywile co ścigani przestępcy...-

Słowa Kisame naprawdę dały nam do myślenia.

Yuga:

Tobi zmienił swój tok myślenia na mój temat. Przykleił się do mnie i uważał za swoją bochaterkę, wiem, bo powtarzał to na okrągło. Nie zwracałam na niego uwagi, zastanawiałam sie kto zastawił tę pułapkę. ANBU nie ryzykowało by życia cywili, tu Kisame miał rację. To może… Bandyci? Grupy AntyLudzieKtórzyIdąTąDrogą? O szatanie… co ja, jakby to Hidan powiedział, pierdo*ę?

-Ludzie, zaczyna mnie to denerwować.- odezwał się nagle Hidan, przerywając niezręczną ciszę.

-Co cię zaczyna denerwować?- Zapytał Kisame, odwracając głowęw jego stronę.

-Ci trzej co za nami łażą odkąd wpadliśmy w pułapkę. Nie zauważyliście ich?- Wszyscy odwróciliśmy głowy w stronę Hidana, który szedł za nami. Popatrzył na nas zdziwioną miną a jego jasno czerwone, prawie różowe oczy wyrażały zdziwienie i wyższość za razem. Chyba był zadowolony z faktu że jest taki spostrzegawczy.

-Naprawdę ich nie zauważliście?- Nagle z korony pobliskiego drzewa poleciał shuriken. Był bardzo źle wycelowany i nawet nie próbowaliśmy odskoczyć. Drugi i trzeci shuriken. Jeden dobrze wycelowany, prosto w Tobiego. Chłopak mnie strasznie zaskoczył, bo zamiast drżeć ze strachu i płakać i prosić o pomoc obronił się kunaiem jęcząc, że jest dobrym chłopcem. Trzeci shuriken wbił się w ziemię koło nogi Deidary, ale nie wyżądził nikomu krzywdy.

-To jacyś amatorzy, un…-mrukną deidara i sam rzucił kunaiem z wybuchającą notką w drzewo. Usłyszeliśmy krzyk, wybuch i zobaczyliśmy młodego mężczyznę spadającego z drzewa.

-Ej! Co ty sobie wyobrażasz!- krzykną. Chlopak miał paznokcie pomalowane na czarno, w ogóle cały był na czarno, miał nawet kruczoczarne włosy i ciemne oczy. Niestety twarz miał dziecinną. Z drzewa zeskoczyli jeszcze dwóch mężczyzn w czarnych strojach, jeden miał rude włosy i piwne oczy, a drugi był chyba albinosem – miał białe włosy, biała skórę i czerwone oczy. Zaraz zaraz… Kogoś mi to przypomina… *szybkie spojrzenie na albinosa, szybkie spojrzenie na Hidana* Ej… Hidan jest albinosem?! No to fajni ludzie są w Aka, nie ma co… Ale nie mam czasu aby się nad tym zastanawiać.

-No właśnie! Właśnie zadarliście z Tsukiaka, wkrótce najśliniejsza organizacją na świecie która złapie wszystkie Biju!-zawołał rudy.

-Odgapiliście od Akatsuki, nawet nazwę, un. A ja tu widzę tylko bandę dzieciaków które sie nudząa nie żadną organizację. Aż głupio was zabijać, un.- parskną Dei, wkładając ręke do woreczka z gliną. Wiedziałam, że to oznacza, że nie ma zamiaru ich puścić.

-He-ej, uważaj, do kogo mówisz, blondasie!- wrzasną albinos.

-Właśnie! Wszystko co blond jest głupie! – dodał czarnowłosy. Hidan się uśmiechną a Deidara wyglądał na wkurzonego.

-To jak, zabijamy, nie?- zapytał Kisame, kładąc ręke na rękojeści.

-Pewnie. Ci idioci nawet nie wiedzą kim jesteśmy, un.- odparł Deidara, wyjmując ręke z woreczka i zaczynając w niej coś ugniatać. Wyciągnęłam kunai i przypomniałam sobie o Tobim.

-Umiesz walczyć?- zapytałam szybko.

-Ja?- zapytał z niedowieżaniem Tobi. Westchnęłam.

-Leć się ukryj w krzaki.- rozkazałam. Chłopak jak na skrzydłach poleciał w gąszcz.

Bajka była krótka, wszyscy zginęli od wybóchu i Hidan był zły, bo chciał ich złożyćw ofierze a teraz nie było co składać. Nawet nie mam odwagi się pytaćo co chodzi z tą ofiarąi dla kogo ona by była O_o

Ja byłam zła bo chciałam się pochwalić technikami przed Kisame i zboczeń… znaczy się Hidanem. Przed Deiem nie bo on przecież już te techniki widział.

Tobi skakał z radości i wrzeszczał coś że senpai jest najlepszy. A Kisame tylko siedział na jakimś kamieniu i ziewał, czekając aż skończymy.

-Może się zatrzymamy tu na noc…? Ciemno…zieew…się robi..- mrukną, gdy do niego podeszliśmy.

-Tobi jest zmęczony!-dodał Tobi i uczepiłsię płaszcza Deidary.

-I ja też…- dodałam.

-Dobra, zanocujemy, un.- powiedział Deidara.

-Ej, odkiedy to ty jesteś dowódcą? Otóż to ja mówię, że tu zanocujemy!- prychną jak kot Hidan. Deidara przeszył go wzrokiem.

-A kto CIEBIE mianował przywódcą, un?- prychną również. Zaczęli się kłócić. Pomyślałam, że zachowują się jak rodzeństwo. Kisame rozpalił ognisko, przy którym usiadłam i się ogrzewałam. Po chwili koło mnie usiadł Deidara, po drugiej stronie Kisame, koło Kisame Hidan a po drógiej stronie deidary – Tobi. Położyliśmy się. Musieliśmy spaćpod gołym niebem, ale w sumie było ciepło i przyjemnie. Było mnóstwo gwiazd. Usłyszałam chrapanie Kisame, majaczenie Tobiego przez sen i cichy oddech Hidana. Deidara leżał spokojnie. Odwróciłam głowę w jego stronę. No i znowu się na mnie gapił. To zaczyna być upierdliwe.

-Możesz z łaski swojej powiedzieć mi czemu zawsze się musisz mi tak przyglądać?- zapytałam z ironią w głosie. Zamrugał gwałtownie.

-Mówiłem ci już, że mi kogoś przypominasz, un. Taką jedna dziewczynę.- odpowiedział, odwracając wzrok. Mówił cicho, aby nie obudzić reszty.

-Kogo?- zapytałam szeptem. Chłopak chwilę zastanawiał się, czy mi powiedzieć.

-Kogoś, un.- Powiedział w końcu.

-Ale ty jesteś nudny, Senpai.- prychnęłam. Odwróciłem się do niego plecami.

-Pewną dziewczynę którą lubiałem, un..-powiedział po chwili. –Wystarczy?- zapytał z lekką ironiaw głosie.

-Nie, ale prędzej czy później to z niebie wyciągne, un…Znaczy się, Senpai! Przez ciebie powiedziałam ”un”. =.= - powiedziałam z wyrzutem w głosie. Wiedziałam, że się uśmiecha, mimo, że nie widziałm jego twarzy.

-Charakter też masz podobny… Tylko trochę ostrzejszy, un…

-do tej dziewczyny którą przypominam?

-Uhm…- Przez chwiłe leżeliśmy tak w milczeniu. Nagle zawiał wiatr. Zrobiło mi się zimno.

-Brr…- jęknęlam, kuląc się. Deidara się do mnie przysuną.

-Hmm?- mruknęłam, zdziwiona. Dei był lekko zakłopotany.

-Tak bedzie cieplej, un…- szepną, zamykając oczy. Uśmiechnęłam się, również zamknęłam oczy. I zasnęłam.
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 14 odwiedzający (17 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja