AKATSUKI
  Tobi i potwór
 
Yuga:

”Zaczekaj… wróć. Jesteś cała we krwi… Zaraz, poczekaj. Co ci się stało?”

Zobaczyłam kogoś.. A potem to, że w jego brzuchu jest ogromna dziura. Kilka kropel krwi spłynęło po moim policzku… Jakieś krzyki, płacz…

Wrzasnęłam, spadając z łóżka. Wioska śniegu ciągle pozostawiła pewien ślad na moim sumieniu. Gdy rodzice chcieli mnie zabić, ja zabiłam ich. Byłam cała we krwi, i tak szłam po ulicy jakby nigdy nic. Ktokolwiek się zbliżył, był skazany na śmierć. Zachowałam się jak zwierzę z przeczulonym instynktem. Każdego uważałam za wroga. Gdy byłam sama, ciągle mi się to śniło. A to starsza pani bez głowy, a to grupka dzieci, wpatrujących się w ciała swoich zabitych rodziców… Gdy Deidara był ze mną… To… Nic, naprawdę nic mi się nie śniło… Myślałam że po prostu mi przeszło, ale teraz wiem, że to nie tak.Dlaczego? Usiadłam na łóżku, w ciemnościach, oparłam czoło na dłoni.  Nawet nie wiedziałam co ze sobą począć. Nie chciałam spać, nie wiedziałam która jest godzina i przede wszystkim byłam potwornie głodna. Rozejżałam się po pokoju, szukając wzrokiem nie wiadomo czego. Przeszukałam szafę która stała w rogu i odkryłam iż jest zaopatrzona w kilka całkiem fajnych, wygodnych ubrań, a do jednego z nich była doczepiona kartka:

~Ci durnie nie mają gustu więc te ubrania są tylko odemnie. Nie dziękuj, kobieta musi się jakoś prezentować.

             Konan

Aha, czyli Konan dba o mój wygląd, jak miło. W sumie jest kobietą i tylko ona wie, jaki wygląd jest ważny. Nigdy nie miałam na sobie takich ładnych ubrań, rodzice przecież mieli mnie za nic nie warte coś-czego-się-nienawidzi-i-ja-tego-nie-urodziłam-to-lekarze-oślepli-i-mi-to-wmówili. Wiadomo że mój wygląd był mało ważny. Wyjęłam kilka ubrań i wpadłam do łazienki, gdzie było lustro, i zaczęłam przymieżać.

* * *

Taa… Ta czarno biała bluza najlepiej mi chyba pasuje – pomyślałam, wyszłam z łazienki i szybko przeczesałam włosy. Co mnie to, że godzina moze być równie dobrze druga rano jak i druga popołudniu. Muszę znaleźć kuchnię, a przy okazji zwiedzę tą zwariowaną organizację. I może spotkam Konan…. Tylko żeby nie Hidana… Uchyliłam drzwi.Nie było nikogo. Przeszłam szybko koło drzwi do innych pokoi  i zaczęłam iść pustym korytarzem. Nagle usłyszałam za sobą wrzask, a po chwili zobaczyłam tego pomarańczowego idiotę skaczącego na mnie z kunaiem. Wrzeszczał coś o potworze, i o swojej biednej rączce, i cholera wie co tam jeszcze. Niestety trochę za puźno zareagowałam i już myślałam że dostanę kunaiem, gdy przed nosem śmignęła mi czerwona kosa z trzema ostrzami zatrzymująca wrzeszczącego Tobiego.

-Co ty do ku*** nędzy wyrabiasz, idioto?! – wrzasną znajomy głos za mną. O boże, już po moim dziewictwie…

-To potwór.- powiedział stanowczo tobi wskazując na mnie palcem. – złamał tobiemu rękę.

-Jaki potwór, cholerny idioto! To jest DZIEWCZYNA!! Dziewczyna, kapisz?! Na dodatek jest w akatsuki, więc ją zostaw, bo cię Pein opatroszy ze skóry!

-Hidan był na dywaniku u Lidera i musial się tłumaczyć! Bo ponoć gwałcicielem jest! Tak teraz wszyscy mówią!- Zawołał płaczliwym głosem Tobi. –Jak Hidan chce zgwałcić potwora to czemu tobi nie może go zabić?!- Niechętnie odwróciłam głowę w stronę hidana. Miał wściekły wyraz twarzy.

-jESZCZE JEDNO SŁOWO I – DO KU..Y NĘDZY- ZOBACZYSZ SWOJE WŁASNE JAJA OD ŚRODKA!- Wrzasną, machając kosą, której Tobi unikną w ostatniej chwili.

-Emm…- Wtrąciłam. – Na jakim dywaniku? Lider nie ma dywanu… - Tobi złapał się za głowę.

-Wszyscy kłamią!!! – wrzasną i uciekł. Roześmiałam się.

-Jak to jest że on wszystko bierze dosłownie? – zachichotałam. Ale szybko umilkłam przypominając sobie kto za mną stoi.

-Cześć.- mrukną do mnie Hidan jakby nigdy nic. Miałam ochotę uciekać.

-Gdybym chciał, mógłbym zrobić z tobą wszystko tu i teraz, bo w sumię byś nie umarła, więc liderek by tylko mnie ukarał, ale mi się nie chce. A tak w ogóle masz u mnie dług wdzięczności. – nic mi nie zrobi? A co z tym długiem?

-Potem się zastanowię co masz dla mnie zrobić, ale na razie skoro ci pomogłem zapytam co tu robisz o siódmej rano.- ”no, przynajmniej teraz wiem która jest godzina.”- pomyślałam. Nagle przypomniałam sobie o tym że jestem strasznie głodna.

-Do kuchni…- jęknęłam. –Tylko jak mam coś znaleźć skoro nie wiem nawet jak stąd wrócić do pokoju?

-Nie wiem, ale ci pokażę droge za jeden.. kilka pocałunków.- uśmiechną się Hidan złowieszczo.

-O nie-e-e!- odskoczyłam od niego jak opażona. – Już wolę głodować!- Hidan tylko wzruszył ramionami. Zauważyłam, że ma trochęrozpięty płaszcz, a na szyi wisiał jakiś amulet czy coś, na dośćdługim łańczuszku, i jeszcze ochraniacz na czoło z przekreślonym znakiem. Zarzucił swoją kosęna ramie i sobie poszedł. Nawet nie mogłam uwierzyćw to że odchodzę z tąd z rozpiętą bluzką, ale chyba powinnam się cieszyć.

Po jakiejś pół godzinie krążenie po Aka znalazłam kuchnię. No cóż… Czego miałam się spodziewać po organizacji składającej sięgłownie z facetów? Który z nich ma czas na naukę gotowania? Albo sprzątania? Najpierw zgasiłam pożar, ktory, o dziwo, miał swe źródło w lodówce. Potem rozglądnęlam się za czymś do jedzenia. Bardzo fajny wybór – zdechłe karaluchy w posypce z kurzu, szczur siedzący w garnku i czekający na ugotowanie [jeszcze żywy! O_o], frytki (ciekawe z czego zrobione..) z ketchupem z nietoperza... Pycha! Dobra, czy jest tu jakieś JEDZENIE DLA LUDZI?! Jedyne co znalazłam to pokarm dla psów. PO CHOLERĘ IM POKARM DLA PSÓW?!?! Szukamy dalej... Zgnite jabłko... nienawidzę tej kuchni. W dawnym domu przynajmniej jakiś stary chleb był, jadalny, no... Spojrzałam do szafki pod zlewozmywakiem i ujrzałam dużo jedzenia wpakowanego na siłę pomiędzy rury i płyny do mycia naczyń. Nie wiem czemu trzymali jedzenie pod zlewozmywakiem. Prawdopodobnie lodówka im się czesto paliła. Ważne, że żarcie było i większość była w opakowaniach z datą ważności, a ta z kolei najczęściej była jeszcze dobra.Wzięłam jakieś chipsy i je zjadłam. Na razie mi wystarczało, więc znowu zaczęłam błądzić po Akatsuki i znalazłam salon. Na kanapie siedział upity Kisame machając pilotem od czarno-białego telewizorka.

-Jestem królem oceanu, oceanu, i ryb też..!- śpiewał. Pod kanapą widziałam co najmniej pięć pustych butelek sake. Na krześle obok sofy siedział Deidara bawiąc się sznurkiem. Właśnie robił ze sznurka wieżę Eifla, gdy wleciał na niego Tobi i wywalił go wraz z krzesłem.

-Co ty wyrabiasz, idioto,un!? – wrzasną Deidara wstając z podłogi.

-Potwór..!- wrzasną deidara wskazując na mnie.

-Skończ już z tym potworem bo urwę ci ten twój pomarańczowy łeb!!!- wrzasnęłam, podchodząc i lapiąc go za kark.

-W takie razie... jesteś... Chłopakiem?!- powiedział Tobi płaczliwym głosem. Widziałam że Deidara powstrzymuje się od śmiechu. Kopnęłam Tobiego w czuły punkt i puściłam, a on z bólu wił się po podłodze. Poczułam na sobie wzrok deidary. Odwróciłam się, a chłopak nic sobie nie robiąc z tego że to niegrzeczne gapił się na moją twarz.

-Co ci?- syknęłam z ironią w głosie. Tobi mnie rozdrażnił. – Dziewczyny nigdy nie widziałeś?- Deidara gwałtownie poderwał głowę, jakbym wyrwała go zzamyśleń.

-N-nie... Przypominasz mi kogoś, un... – Usiadł na sofie obok na wpół zdechłego kisame, jęczącego że jest panem ryb, spuścił wzrok i skupił się na tworzeniu ze sznurka wieży Eifla. Też usiadłam.

-Kooogo?- zapytałam przymilnym głosem.

-Kooogoś.- odparł sarkastycznie Deidara. – A co cię to obchodzi,un?

-Lubię wszystko wiedzieć. Ciekawska jestem.- Powiedziałam z kocim uśmiechem. Zerkną na mnie.

-Taka natrętna mucha... Idź się pobaw z Kisamę w władcę ryb, nie mam na ciebie czasu, un.

-co, ułożenie tego sznurka w jakąś wieżę to twoja najnowsza misja?

-Nie, mam uważaćżeby ten idiota siebie lub kogoś nie zabił, un. – Deidara wskazał ruchem głowy na Tobiego.

-Niańka jesteś? To powinieneś szyć na drutach, Senpai. – powiedziałam, szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu. Nagle sznurek znalazł się wokól mojej szyi.

-Zamknij się, i tak mnie głowa boli.- Powiedział zdejmując sznurek z mojej szyi.

-Nic dziwnego, krew ci leci.- Powiedziałam ponuro. Przy upatku z krzesła Senpai uderzył się i z jego głowy leciała mała strurzka krwi, spływała po policzku i kapała na czarny płaszcz.

-Cholera by to wzięła, un. – sykną, wracając do sznurka.

-I co, zostawisz to tak?

-Jak umrę to i tak nikt nic nie straci, więc... – powiedział spokojnie. Nareszcie ułożył wieżę Eifla.

-Masz tam plaster, Tobi, un?- spojrzał za kanapę na dygocącego tobiego, który siedział na podłodze i trzymałsię za...ekhem... klejnoty.

-Nie! Ale Tobiego strasznie boli! Chcę coś na bóóóóól!!- Położył się brzuchem na podłodze i zacząw nią walić pięściami i nogami, wrzeszcząc. Do pokoju wpadł Hidan.

-Zamknij się do cholery! Przerywasz mi modlitwę!- zawołał. Tobi aż podskoczył i zaczą uciekać. Uciekł do ściany, walną w nią i ponownie wylądował na ziemi, wrzeszcząc, rzecz jasna. Ja za to omało co nie wyzionęłam ducha.

-Ej, Deidara! Ucisz go!- wrzasną na Dei’a.

-Sam go ucisz, un.

-CZYM?!

-Środkami uspakającymi, ponoć to pomaga, un.

-A gdzie ja mu wytrzasnę jakieś środki, co?!!?

-Niech ci Jashin wyczaruje. – Deidara wyglądał na zirytowanego całą sytułacją, Hidan był wściekły, Tobi wił się po podłodze i wrzeszczał a Kisame zaczą robić striptiz, stając na stole i zrzucając z siebie płaszcz. Ja, lekko wystraszona, czekałam na rozwój wydarzeń.

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (2 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja